W zuchach można się bawić do woli, w drużynie harcerskiej trzeba się trochę uczyć, ale można poprzez zabawę, a w wędrownictwie nagle trzeba stać się dorosłym i pójść w świat. Powodzenia drużynowym wędrowniczym!

Zmiana z harcerza w wędrownika to – w teorii – zmiana olbrzymia. Przychodzi do drużyny harcerz, który do tej pory na zbiórkach uczył się poprzez zabawę (albo bawił się poprzez naukę, bo różnie to bywa), trochę się wygłupiał, sporo pląsał i korzystał z mnóstwa kolorowych materiałów. A tu nagle TRACH! Wyczyn, wyzwanie, mistrzostwo, pomyśl, pomóż, działaj. Wędrówka, powaga, trudne rzeczy. Problem polega na tym, że to są trudne rzeczy przede wszystkim dla drużynowego wędrowniczego. To wielka odpowiedzialność i ogromne wyzwanie: z harcerza zrobić wędrownika.

(…)

Wędrownik może mieć 16 lat, a może mieć też 21. Może być w pierwszej klasie liceum, może właśnie zdawać na studia, a może też być w trakcie pisania pracy licencjackiej. Może przeżywać swoją pierwszą miłość, a może też już zacząć poważnie myśleć o ślubie. Może po szkole chodzić na taniec współczesny, trenować bieganie, a może też szukać trzeciej pracy, bo w dwóch poprzednich miał problemy z szefem. Ta rozpiętość, te przepaści mogą się kumulować w jednej drużynie, której lider ma nie lada wyzwanie: „wychowywanie młodego człowieka, czyli wspieranie go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru”… Wędrownictwo to ostatni moment na wychowanie, przygotowanie do dorosłego życia, ostatnia prosta, po której dwudziestoparoletni człowiek ma być odpowiedzialny, zaradny, trzeźwo myślący, rzetelny, obowiązkowy, godny zaufania, aktywny, przedsiębiorczy, samodzielny, rozwinięty fizycznie, duchowo i intelektualnie.

Więcej przeczytasz w artykule Marty Tittenbrun w Internetowym Magazynie Wędrowniczym „Na Tropie”