26 marca 1943 roku odbyła się jedna z najsłynniejszych akcji Szarych Szeregów – Akcja pod Arsenałem. Z rąk Gestapo odbito wówczas Jana „Rudego” Bytnara oraz 20 innych więźniów. W dzień 76. rocznicy tego wydarzenia przedstawiamy wam fragmenty książki Barbary Wachowicz „Rudy, Alek, Zośka” opisujące przygotowania i przebieg akcji.

22 marca wracali razem z kolejnej odprawy prowadzonej przez Orszę. Rudy, żegnając przyjaciela, roześmiał się: „Nie mam teraz żadnych zmartwień… Teraz ty, Tadeusz, musisz zacząć się czymś martwić…” Wieczorem Zośka zadzwonił – jak to mieli w zwyczaju. Leżał już w łóżku, na bosaka podszedł do telefonu, umówiliśmy się na godzinę ósmą rano przed fontanną… Przed siódmą Zośkę poderwał dzwonek u drzwi. Pomyślał, że któryś z niecierpliwych druhów dobija się o świcie. W drzwiach stała Danuśka Bytnarówna: Wzięli Janka i ojca!

Zośka zanotował w swoim dzienniku: „(…) zrobiono szczegółową rewizję. Znaleziono w piwnicy krążki lontu prochowego i wybuchowego, zapalnik naciskowy – signal oraz całe archiwum prac Małego Sabotażu”. Rudy był zgubiony.

Plan odbicia przygotował Zośka błyskawicznie. W tym samym czasie walczył także o decyzję władz wojskowych zezwalających na akcję odbicia.

„Znów błysk nadziei, znów przypływ energii. 13:45. Czy aby czekają? Czy aby zdążą? Samochód? Broń? Jadę rikszą w strasznym niepokoju na Wilczą. Niespodzianka. Wszyscy są. Wszystko jest. Wszystko czeka. Błysk radości na wszystkich twarzach.” To wspomnienia przeżycia tamtego dnia – 26 marca 1943 roku – w relacji Zośki.

Relacja Tadeusza Chojko-Bolca z sekcji Anody – „Butelki”: Rudy przyjmował ode mnie Szaro-Szeregową przysięgę… Wszyscy jego harcerze chcieli brać udział w tej akcji. Alek urządził losowanie. Miałem szczęście – wyciągnąłem zapałkę z łebkiem…

Mówi Zośka: Nareszcie dzikie machanie rękami Kuby. Po chwili gwizd Stefana z Bielańskiej. Ukazuje się sylwetka samochodu. Biegną środkiem ulicy do butelkarzy, wyjmując z kieszeni pistolet. Na rogu policjant. Zdziwiona, przerażona twarz. Sięga za broń. Strzał. Policjant łamie się i pada. Broń zacina się, repetuję. W tym momencie trzask butelek, słup ognia z szoferki. Samochód w miejscu skręca i toczy się w Długą. Strzały w szoferkę i w Niemców, siedzących na tyle wozu. Samochód toczy się dalej, mija Arsenał. (…) Naprzód! Skaczemy przez druty kolczaste…

Wrażenia Rudego opisane przez Zośkę: Czuł się tak źle, że nie wiedział gdzie jest, a myśl jego szukała sposobu osiągnięcia śmierci. Wtem trzask i jasność płomieni szoferki, i terkot strzałów. Nie chronił się przed kulami rwącymi budę samochodu. Widział możliwość śmierci jako ocalenie. Samochód wolno staje. Żadnych odczuć przez te minuty. Wreszcie koniec strzelaniny. Otaczający ludzie, gniotąc go, nie zwracają nań uwagi, uciekają. Zaczyna gramolić się do wyjścia. „I wtem ujrzałem rozognioną machę Kołczana, a później twarz Twoją”.

Po Akcji Arsenałowej „Biuletyn Informacyjny” Aleksandra Kamińskiego zamieścił na czołówce komunikat i obszerny reportaż, tchnący świeżością wydarzeń, kończąc słowy znamiennymi: „W ucichłej, opustoszałej ulicy Długiej stoją głuche, zdziurawione na nowo kulami mury starego Arsenału. Sczezła woń prochu i spalenizny. Pachnie przedwiośnie…”

Mówi Zdzisława Bytnarowa – mama Rudego: Nachyliłam się nad pokrytą skorupą zakrzepłej krwi głowiną: –  Syneczku, co się boli? – Poruszył jednym palcem nie zgruchotanym i próbował się uśmiechnąć: – Tylko ten palec, mamusiu! – I szybko dodał: – Tatuś żyje!

Mówi Jan Rossman: Zośka rozpaczliwie szukał ratunku. Zostawiwszy Janka w szpitalu, pobiegliśmy do telefonu, żeby ubłagać sławę sław doktora Walentego Hartwiga. Telefon milczał. Wracamy. Portier mówi: –  On już nie żyje… Umarł o wpół do piątej.

Opowiada Zdzisława Bytnarowa: Przez cztery dni nie mam żadnych wiadomości… Koszmar. Odważyłam się pójść do państwa Zawadzkich. Otworzyła mi drzwi Hania. Krzyknęła: – Proszę pani! I Alek też umarł! – Ta jedna literka „i” – powiedziała mi o śmierci dziecka.

Pogrzeb Rudego odbył się 2 kwietnia 1943 roku. Miejsce wybrał profesor Józef Zawadzki, na Powązkach wojskowych, obok mogiły prof. Józefa Patkowskiego, który zginął w czasie nalotu. – Będziemy tam chodzili obaj! – powiedział ojciec Zośce – Ja do swojego przyjaciela, ty do swojego…

Ranny podczas akcji Alek umierał w szpitalu Dziesiątka Jezus. W Kronice „Paczki” Maryla Dawidowska dwakroć wpisała swoje myśli po śmierci brata. Jeden wpis jest datowany 30 marca dzień po odejściu Alka: „Chciałam dziś zakończyć kronikę! W dzień śmierci jednego z Was. Pierwszego, lecz przecież nie ostatniego. Pierwsza ofiara już padła! Czy będziemy szlochać, rozpaczać, czy łzami oblewać jego zgon, czy Smutnie myśleć, że jutro to ja? Nieprawda! (…) My młodzi kładziemy swe życie w ofierze! dziś ty, a jutro ja! Ty byłeś pierwszy – Twoja chwała – a jutro będę ja i jestem dumna z tego. Niech na pogrzebie żadna łza nie upadnie, spokój, powaga i radość! Radość? O ta, radość spokojna ludzi dorosłych, którzy swoje zadanie spełniają! On swoje wypełnił chwalebnie, a gdy Ty będziesz zdawał swój egzamin, uważaj, by nie wypadł gorzej, bo będzie wstyd!”