Harcmistrz Adam Niepokój jest zwycięzcą plebiscytu instruktorskiego „Niezwyczajni 2018” w kategorii Komendant szczepu.

phm. Marta Jeżak: Mieszkasz w Neapolu, wcześniej studiowałeś w Krakowie, a szczep prowadzisz w Kielcach. Jak Ci się udaje być w kilku miejscach jednocześnie?

hm. Adam Niepokój: To kwestia samodyscypliny i odpowiedniego planowania czasu. Kiedy studiowałem w Krakowie powrót do Kielc był znacznie łatwiejszy – w nagłych przypadkach wsiadałem w pociąg i po dwóch godzinach byłem na miejscu. Od kiedy mieszkam w Neapolu jest to trudniejsze, ale nie niemożliwe (śmiech). Teraz to nie tylko ja muszę dobrze organizować swój czas, ale także moi drużynowi. Wymaga to od nas wszystkich dużej dyscypliny. Swoje działania i spotkania planujemy z odpowiednim wyprzedzeniem, a dzięki temu, że każdy z nas wywiązuje się ze swoich zobowiązań, możemy skutecznie pracować. Na pewno w zdalnej służbie pomaga mi też komenda szczepu. Kiedy tylko trzeba załatwić coś w Kielcach, i nie muszę robić tego osobiście, oni załatwiają to za mnie. Otrzymałem i nadal otrzymuję od nich dużo wsparcia.

MJ: Wprowadziłeś w szczepie odznakę rozwoju dla członków jednostek, którą oparłeś na cnotach rycerskich. Dlaczego akurat na nich?

AN: Naszym bohaterem jest Zawisza Czarny, czyli, jak wiemy, najznamienitszy polski rycerz. Problem polega na tym, że nie jest to bohater, z którym się łatwo pracuje. Trudno jest bowiem zrobić wychowawczy biwak o rycerzu, który zabijał ludzi. W związku z tym postanowiliśmy skupić się na tym, co jest w tej postaci najbardziej wartościowe – na jego etosie rycerskim. Poza tym uznaliśmy, że praca z bohaterem nie powinna być jednorazowym projektem. Dlatego stworzyliśmy propozycję programową dla całego szczepu, którą każdy jego członek możne realizować wielokrotnie na różnych stopniach swojego harcerskiego rozwoju. Interesujące jest w niej właśnie to, że każdy zuch i harcerz może interpretować jej wymagania w dowolny sposób i zdobywać odznakę co metodykę i funkcję. Ważną częścią tworzenia tego systemu motywacyjnego była jego wizualizacja. W zależności od metodyk odznaka ma one różne tła, a każda funkcja oznaczona jest innym kolorem konturu. Dzięki temu każdy członek szczepu może zobrazować sobie swoją harcerską ścieżkę na rękawie.

MJ: Oprócz pracy z bohaterem postawiłeś też na pracę z przybocznymi. Dlaczego uważasz, że ważne jest, aby drużynowy miał więcej niż jednego przybocznego?

AN: Mimo że na początku natrafiłem na delikatny opór ze strony rady szczepu, to zwiększenie liczby przybocznych w jednostkach było naszą wspólną decyzją. Wiązało się to z tym, że u nas w szczepie przyjęła się zasada, że jeżeli ktoś był przybocznym, to potem zostawał drużynowym. Musieliśmy włożyć sporo pracy, aby zmienić ten obraz. Chcieliśmy pokazać, że można być przybocznym, rozwijać się, realizować próbę instruktorską, a potem obrać inną ścieżkę niż bycie drużynowym. Poza tym zdarzają się różne przypadki losowe, w wyniku których drużynowego może chwilowo zabraknąć. Wówczas, aby zachować ciągłość pracy jednostki, potrzeba więcej kadry. W końcu, gdy drużynowy ma kilku przybocznych, jest mu zwyczajnie łatwiej. Może się skupić na procesie wychowania. Ważne jest dla mnie, aby moi drużynowi mieli świadomość celów. Jak uczą dzieci rozpalać ognisko czy rozstawiać namiot, to powinni wiedzieć po co to robią. Mamy dużo poradników o pisaniu celów. Mnie chodzi o to, aby nie tylko umieć te cele ładnie rozpisać w planie pracy, ale by je potem rzetelnie realizować i pamiętać o nich nawet w najprostszych czynnościach. Ważna jest przecież wartość, którą nasze dzieci wyniosą z tych działań w przyszłości.

MJ: Jako komendant szczepu dbasz o zachowanie ciągu wychowawczego. Co uważasz za swój największy sukces w tym aspekcie?

AN: Za nasz największy sukces – bo to także zasługa mojego poprzednika – uważam zjednoczenie środowiska zuchowego z pozostałą częścią szczepu. Sam byłem kiedyś drużynowym gromady zuchowej, więc wiem, ile energii wymaga praca z najmłodszymi. Cieszę się, że pozostali drużynowi zaczęli doceniać kadrę tej grupy metodycznej. Udało nam się także tak rozpędzić działalność naszych trzech gromad, że rocznie przekazują one do drużyn harcerskich około trzydzieścioro dzieciaków. Myślę, że to dość wymierne efekty.

MJ: Poświęcasz dużo czasu na harcerstwo. Co robisz poza pełnieniem służby?

AN: Jestem zapalonym biegaczem. Aktualnie przygotowuję się do ósmego maratonu w mojej karierze. Poza tym, jak chyba każdy, lubię oglądać seriale na Netflixie (śmiech). Podejmuję w życiu wiele aktywności, ale to zasługa odpowiedniego ustawienia priorytetów. Swój czas powinniśmy planować w oparciu o rzeczy dla nas najważniejsze – wtedy zdążymy ze wszystkim.