Relacja z obozu wędrownego w Ruminii Hufcowej Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Trzask”

W sierpniu 2016 roku 18 wędrowników stworzyło i przeżyło razem obóz wędrowny w Ruminii. Miejsce na obóz zostało wybrane już w październiku drogą głosowania. Każdy mógł zaproponować formę obozu i po wspólnej dyskusji wędrownicy przegłosowali propozycje obozu wędrownego w Rumunii (ta opcja pokonała jednym głosem podróż koleją transsyberyjską). Dzięki temu, że miejsce było znane tak wcześnie, każdy mógł powoli czytać o kraju do którego sie wybieramy, poinformować i przedyskutować pomysł ze swoimi rodzicami oraz zacząć odkładać pieniadze na wyprawę.

Kolejny raz spotkaliśmy się w połowie stycznia. Na tej zbióre potwierdziliśmy miejsce do którego chcemy jechać. Wyznaczyliśmy rzeczy które trzeba przyotować: trasę obozu, transport, dokumentacje i finanse, jedzenie, program, noclegi i sprzęt (namioty, mapy, sprzęt do gotowania itp). Postanowiliśmy, że każda z tych działek będzie miała grupę zadaniową, która będzie odpowiadała za jej przygotowanie. Dodatkowo w grupie wyłoniliśmy lidera, który będzie odpowiedzialny za prace grupy. Podczas spotkania każdy mógł wybrać w której grupie będzie się pracował/ będzie liderem. Od tamtego spotkania zaczęliśmy pracować w tych składach. Nasza drużynowa – Weronika – kontrolowała prace liderów i przypominała im od deadlinach (które też ustaliliśmy podczas spotkania). Niektóre grupy miały więcej pracy niż pozostałe. Okazało się że stworzenie jadłospisu było mniej wymagające niż stworzenie preliminarza finansowego lub zaplanowanie dojazdu do Rumunii i zakupieniu odpowiednich biletów. Pracy przed obozem było bardzo dużo, ale dzięki zaangażowaniu wszystkich praca przebiegała sprawnie. Mimo wszystko, jedna osoba nie musiała przygotować tak wiele. Gdyby nie podział na patrole zadaniowe, było by o wiele cieżej – tak praca była podzielona. Sam wyjazd zweryfikował nasze przygotowania.

Już pierwszy dzień obozu wystawił nas na próbę. Przyjechaliśmy nocą do Sapanty – pięknej miejscowości gdzie mogliśmy podziwiac wesoły cmentarz, pełen ręcznie malowanych groteskowych nagrobków. Siedzieliśmy w restauracji i postanowiliśmy zmienić naszą trasę żeby dłużej pozostać w górach i rezygnując ze zwiedzania jednego z miast. Plany zostały przegłosowane demokratycznie i ruszliśmy na trzy dniowy treking w górach. Przydało się jedzenie które kupiliśmy w Polsce na tę okoliczność – w Rumunii byłoby nam o wiele trudniej kupić lekkie i tanie jedzenie. Jedliśmy raczej mało smacze ale odżywcze płatki owsiane i kukurydziane, kuskus z sosem w proszku i innymi dodatkami. Połowe naszej dwutygodniwej wyprawy zajęły góry – bylismy na dwóch 3-dniowych wyprawach. Pomiędzy nimi odwiedziliśmy Polską wieś Plesza w której spędziliśmy kilka dni rozmawiajac z Polakami tam miejszkającymi. Pomagaliśmy w gospodarstwie pani Tekli, doiliśmy krowy, ładowaliśmy wozy sianem i drylowaliśmy śliwki. Poza tym razem z polskimi misjonarzami przeprowadziliśmy zajęcia i wycieczkę dla dzieci z wioski. Był to bardzo dobry czas dla nas wszystkich. Odwiedziliśmy też kilka miast. Ciekawym aspektem naszego obozu była obrzędowość. Już na pierwszym podsumowaniu dnia nasz kolega Bartek wcielił się w profesora antropologi który przedstawił nam naszą misję badawczą – ustalenie czy stereotypy o Cyganach zamieszkujących Rumunie są prawdziwe. Każdy z nas codziennie miał skupić się na jakimś aspecie otaczającego nas świata np. architekturze, jedzeniu, transporcie oraz na analizowaniu roli Cyganów w społeczeństwie. Wieczorami każdy wypowiadał się na temat swoich obserwacji, często nawiązywaliśmy wówczas dyskusje. Bartek czytał nam też na postojach fragmenty reportażu „Cygan to Cygan” Lidi Ostałowskiej. Mogliśmy dzieki temu lepiej zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Oczywiście wnioskiem końcowym (podczas ostatniego dnia mieliśmy wielką „konferencje naukową” gdzie każdy z badaczy argumentował swoje stanowisko) było to, że stereotypy są jak najbardziej fałszywe. Była to cenna lekcja tolerancji dla nas wszystkich.

Po obozie nastąpił trudny czas rozliczeń. Żałowaliśmy bardzo, że nie tłumaczyliśmy wszystkich paragonów na bierząco – bardzo by to ułatwiło późniejszą pracę. Nasi koledzy spędzili kilka dni dokmuentując nasze wydatki i tłumacząc każdą fatkurę czy paragon. Poza tym obóz pozsotawił po sobie same pozytywne wrażenia. Napewno wiele nas nauczył nie tylko o kulturze czy atrakcjach Ruminii, ale także na temar organizacji pracy w grupie i współpracy.

Kontakt: pwd. Iga Łukaszewicz: https://www.facebook.com/profile.php?id=100014592243216