Wywiad z pwd. Michałem Bratkiem komendantem PZHS 2015, z którego dowiecie się o przygotowaniach oraz o pracach komendy na kilka dni przed zlotem.

Zacznijmy od początku! Kiedy złożono Ci propozycję bycia komendantem PZHS? Jak zareagowałeś?

To akurat osobiście uważam za dość zabawne. W czerwcu zeszłego roku, na Wihajstrze, Frota (Agnieszka Pawlak) zasugerowała, abym włączył się w dziania referatu starszoharcerskiego w Chorągwi, a w sierpniu zostałem zaproszony do współpracy przy KDHS’ie. Niestety musiałem odmówić z przyczyn instruktorsko-wychowawczych we własnej drużynie. Później podsumowałem swój rok pracy w roli drużynowego i poczułem, że potrzebuje większych wyzwań! Na szczęście, zadzwonił Maciek Łosiński – wiedziałem, że padnie propozycja zrobienia czegoś większego, jednak przeczuwałem, że będzie chodziło o Hik’e (Wielkopolski Zlot Kadry HS). Po wysłuchaniu Maćka długo nie mogłem w to uwierzyć – zaproponowano mi bycie komendantem PZHS! Zastanawiało mnie jedno: czemu ja? Wyznaję zasadę, że żadnej okazji nie można zaprzepaścić, a kto wie – druga taka szansa mogła się nie pojawić. Nie ukrywam, przez pierwsze dwa miesiące trochę mnie to jeszcze gnębiło. Ale teraz? Teraz to sielanka.

Miałeś wizję jak ma wyglądać cały zlot?

Największy problemem przy wizji zlotu stanowiła, wbrew pozorom, nazwa. Zanim przystąpiliśmy do pierwszych rozmów już jako cała komenda, to popytałem w hufcu starych wyjadaczy, jak wyglądały wcześniejsze PZHS’y. Nie ukrywam, historie o pokazach lotów samolotów były nietuzinkowe! Na co ja się porwałem? PZHS’y były bardzo dużymi imprezami. Właściwie w tej chwili chyba nie ma imprezy o tak dużym rozmachu. Jednak czasy się zmieniły. I to jest najważniejsze. Poprzednie PZHS’y były skierowane do dzisiejszych wędrowników. Natomiast dzisiaj do harcerza starszego trudniej dotrzeć. Sam w tym wieku potrafiłem cztery razy w ciągu dwóch miesięcy zmienić pasję i zainteresowania. Nasze pierwsze spotkanie komendy zlotu było przez to bardzo ciężkie, bo nikt nie potrafił określić, jak tak naprawdę powinna wyglądać tak duża impreza dla harcerzy starszych. Pierwsze nasze pomysły były… oryginalne. Niemniej jednak doszliśmy w końcu do jednego.

Jak wyglądały przygotowania?

Oj tu dopiero można by się rozwodzić… A o tym, jak dziwne utrudnienia przy organizacji takiego wydarzenia mogą się pojawić, można by napisać niejedną książkę. Przede wszystkim mieliśmy problem z komunikacją wewnątrz komendy. Podobnie, jak ostatnia komenda Wędrowniczej Watry,  jesteśmy z różnych rejonów Polski. Chociaż wszyscy pochodzimy z Wielkopolski, to jednak studia i praca rozsiały nas do Wrocławia i Krakowa. Przy całej organizacji wydarzenia nieocenione okazały się wynalazki XXI wieku i niezawodny program – Skype. Cotygodniowe konferencje (mające trwać do 30 min, w praktyce potrafiły znacznie się wydłużyć) były niezbędne. Dzięki temu każdy wiedział na jakim etapie są pozostali i czy mają z czymś problem (i ew. zasugerować coś swojego). Z czasem przełamaliśmy pierwsze lody i w krótkim czasie staliśmy się zgraną ekipą. Najgorsze były jednak szumy komunikacyjne – wbrew temu, co by mogło się wydawać oczywiste, na pokład PZHS’u wszedłem jako jedna z ostatnich osób i część ustaleń była już za nami, między innymi umowa z bazą.

Co dla ciebie jako komendanta jest najważniejsze w organizacji PZHSu?

Polowa Zbiórka Harcerstwa Starszego, to nie jest byle impreza. Tworzymy tutaj coś zupełnie innego. Przy wcześniejszym pytaniu mówiłem, że poprzednie PZHS’y były skierowane do innej części członków ZHP. I obecni harcerze starsi nie mieli do tej pory imprezy o takim charakterze.

A duch poprzednich PZHS’ów przeszedł trochę na barki obecnej Wędrowniczej Watry. I stąd wynika to, na czym mi najbardziej zależy – atmosfera imprezy. Jaki jest PZHS? W tej chwili trochę nie wiadomo. Ekipy, które w tym roku będą uczestniczyły w zlocie, mają szansę stworzenia niepowtarzalnego klimatu – takiego, który utrzyma się na kolejne edycje i sprawi, że za dwa lata przyjedzie jeszcze więcej osób, żeby móc tego doświadczyć. To bardzo duże wyzwanie! Musimy na nowo zdefiniować i tchnąć ducha tego wydarzenia. I myślę, że najważniejsze to zbudowanie takiego charakteru Polowej Zbiórki Harcerstwa Starszego, który zapadnie każdemu w pamięć.

Jak wygląda praca na ostatniej prostej?

Przez chwilę myślałem o zmianie warunków umowy u operatora swojego telefonu! Biorąc pod uwagę, ile teraz trzeba dzwonić… Nie ma dnia, w którym nie pojawił się nowy problem, ale zaraz znajdujemy rozwiązanie. Chociaż przykro mi to przyznać, największym problemem okazały się… patrole. Patrole, które wycofały się dwa tygodnie przez wpłatami. Bardzo nieprzyjemna rzecz. Okazało się, że mamy 60 osób mniej. A budżet już podliczony. To zabolało najbardziej, na szczęście nadal udaje nam się go domknąć, ale niestety – nie bez szkód dla tych uczestników, którzy okazali się rzetelni i zorganizowani.

 Jakie rady dałbyś kolejnym komendantom PZHSu?

Ciężko mi powiedzieć. Więcej mądrych rzeczy mógłbym powiedzieć po zakończeniu imprezy, ale w tej chwili… Przede wszystkim nie można zapomnieć o najważniejszym – żeby samemu też mieć przyjemność z organizacji. Myślę, że przede wszystkim trzeba podchodzić do wszystkiego pozytywnie, a nawet jeśli jest to trudne, to chociaż nauczyć się z tego żartować. Następna komenda ma duży luksus – dwa lata przygotowań. My mieliśmy mało czasu, a nowa komenda może zacząć przygotowania od zakończenia tegorocznego PZHS’u. Najważniejsze: życzę nowemu komendantowi, aby znalazł taką zgraną komendę, jak ja! Złożoną ze specjalistów, którzy nie uciekają od obowiązków i potrafią pomóc innym.

 

Rozmawiała

pwd. Michalina Maleszka