W harcerstwie jak w życiu – nic na siłę. Jeśli mamy robić coś byle jak, to nie róbmy tego w ogóle. Bo krzywda i rozczarowanie, jakie możemy sprawić innym, są nieraz trudne do opisania. A i usprawiedliwień w końcu zaczyna brakować.

Scenariusz jak z islandzkiego dramatu:

Grupa przyjaciół, drużyna, góry, ja brat, ty siostra, lata razem, setki kilometrów. Tarnica, śnieg po kolana, zamieć, herbata w termosie. Są wspomnienia, ostro było.

Odpuścić? No jak to?

Potem dorosłe życie, praca, studia. Rodzina? Nie, jeszcze nie, ale tak prawie. Więc czasu brakuje. Bo żyć z czegoś trzeba. I ta drużyna. Musi być, bo zawsze była, i to nic, że czasu na to nie ma, że może razem czuli się wspaniale, ale już młodych do tego przekonać nie umieją. A może umieją ale czasu nie ma. Wiesz, dorosłe życie, praca, studia, rodzina prawie. Odpuścić? No jak to? Ale przecież się drużyna rozpadnie, a tyle lat razem, ta Tarnica, ten śnieg, ta herbata w termosie nam prawie życie uratowała…

Więcej przeczytasz w artykule Filipa Springera w Internetowym Magazynie Wędrowniczym „Na Tropie”